*Rozdział 1 - Wszystko zaczyna się od początku*
*Violetta*
"Mam na imię Violetta. Jeszcze do niedawna mieszkałam w Madrycie wraz z moimi dwoma starszymi braćmi - Federico i Diego, ale już za chwilę wszystko się zmieni, bo właśnie lecimy do naszego rodzinnego miasta - Buenos Aires. Nasi rodzice nie żyją, zmarli w wypadku samochodowym gdy miałam zaledwie 5 lat. Nic nie pamiętam z tego tragicznego wydarzenia, ale może to i lepiej, bo oszczędzam sobie cierpienia. Po wypadku przygarnęła nas babcia, która niedawno także zmarła. Odtąd odpowiedzialny jest za nas Fede, który podjął decyzję o powrocie do Argentyny dość szybko i spontanicznie. Twierdzi, że powinniśmy poznać historię naszej rodziny. Ja szybko przystałam na jego propozycję, gorzej było z Diego, który znienawidził Buenos Aires od czasu śmierci rodziców. Na szczęście udało mi się go przekonać i jest teraz z nami w samolocie. Już nie mogę się doczekać, aż dolecimy. Właśnie zaczynam nowy rozdział w moim życiu..."
Taką notkę umieściłam przed chwilą w moim pamiętniku. Okropnie mi się nudzi w tym samolocie, bo Diego słucha muzyki, a Federico coś czyta. Nie mam z kim gadać. Pociesza mnie jedynie myśl, że za chwilę wylądujemy. Mam nadzieję, że w Buenos Aires poznam jakąś przyjaciółkę, z którą mogłabym porozmawiać.
Właśnie wylądowaliśmy. Nie miałam pojęcia, że to miasto jest takie piękne. Wzięliśmy już walizki i
za chwilę pójdziemy do naszego nowego domu.
- Wow! - krzyknęliśmy z Diego jednocześnie stając w progu domu - Jest ogromny!
- Też tak uważam! - uśmiechnął się Federico, po czym nakazał nam zobaczyć swoje pokoje.
Weszłam po schodach na górę, taszcząc za sobą wielką walizkę. Kiedy doszłam do drzwi mojego nowego pokoju, zatrzymałam się, a moje serce zaczęło mocniej bić. Po chwili uchyliłam drzwi, a moim oczom ukazało się pięknie ozdobione pomieszczenie w moich ulubionych kolorach.
*Diego*
Jednak nie żałuję, że tu przyjechałem. Mój brat załatwił mi MEGA ZAJEFAJNY pokój. Mam tylko nadzieję, że wszystko się odmieni i nie będę musiał cierpieć. Wiem, że mojemu rodzeństwu też nie jest łatwo, ale oni nie wiedzą przez co ja przechodzę. Nie mogę przestać o tym myśleć. Cały czas mam przed oczami ten obraz sprzed jedenastu lat. Rozbijający się samochód, a później słowa lekarzy: "Przykro nam, ale Wasi rodzice nie żyją...". Od tamtej pory śnią mi się koszmary. Może nie co noc, ale zdarz mi się to bardzo często. Dlatego nie chciałem tu wracać! Dlatego tak nienawidzę tego miasta! Tego całego świata! Najpierw los odebrał mi rodziców, później babcię. Boję się pomyśleć co będzie dalej.
W poprzedniej szkole w Madrycie miałem problemy z nauką. Nie uczyłem się, nie zależało mi na tym. Stwierdziłem, że to niepotrzebne skoro i tak niedługo umrę. Tego właśnie chciałem. Zejść z tego świata i nie musieć już więcej cierpieć. Na szczęście udało mi się skończyć szkołę. Liczę, że tu się wszystko odmieni.
Mam taką nadzieję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem rozdział taki beznadziejny i nijaki. Przepraszam, że taki wyszedł, ale to tak "na zapoznanie z bohaterami". Teraz już wiecie co czuje Diego i dlaczego nie chciał wracać do rodzinnego miasta. Obiecuję, że w następnym rozdziale pojawi się więcej akcji.
Pozdrowionka
~Ania